Podobno życie jest snem, zaś śmierć powrotem do rzeczywistości nieba.
Adam Wiśniewski-Snerg (ur. 1 stycznia 1937 Płocku, zm. 23 sierpnia 1995 w Warszawie – Falenicy) – polski pisarz kojarzony głównie z nurtem fantastyki naukowej, choć z dorobkiem wykraczającym poza poza ramy gatunku, fizyk – amator, filozof, scenarzysta filmowy. Formalne wykształcenie: podstawowe. Autor czterech powieści, kilkudziesięciu opowiadań oraz hipotez-teorii z zakresu fizyki, biologii, psychologii i sztuki. Jego proza przekładana była m.in. na angielski, niemiecki, rosyjski i węgierski. Zwycięzca plebiscytu na najlepszą powieść powojennego trzydziestolecia oraz nagród: Eurocon 1980 (Dyplom Honorowy) i SFinks 1998 (Polskie Opowiadanie Roku).
Adam Wiśniewski urodził się 1 stycznia 1937 w Płocku. We wczesnym dzieciństwie traci oboje rodziców (najpierw tragicznie zmarł ojciec, potem – w wypadku kolejowym – matka). Brat jego, Stanisław Wiśniewski, odbywa po wojnie wieloletnią karę pozbawienia wolności, wychowuje go więc siostra matki, Jadwiga Jędrzejewska-Ruff. Dorasta wraz z synem Jadwigi, Edwardem, którego ojca zlikwidowało Gestapo (Jadwiga Jędrzejewska, wraz z mężem Edwardem Jędrzejewskim podczas drugiej wojny światowej uczestniczyła w ruchu oporu, prowadząc m.in. nielegalny nasłuch radiowy oraz redagując prasę konspiracyjną). W 1945 roku, wraz przybraną rodziną, przeprowadza się do Warszawy, zamieszkując początkowo w jednej z kamienic w dzielnicy Ochota, by następnie, w 1950 roku, przenieść się do Falenicy. Po osiągnięciu pełnoletności Adam rozpoczyna samodzielne życie w falenickim domu odziedziczonym po biologicznych rodzicach. Nie opuszcza go aż do śmierci. W tym czasie przewartościowuje też swoje priorytety, skupiając się na nauce i literaturze.
Wkrótce odbywa zasadniczą służbę wojskową. Zderzenie z nowym otoczeniem wywiera istotne piętno na psychice przyszłego pisarza, pogłębiając – obecną od zawsze – skłonność do introwersji. Bierny opór, który uporczywie stosuje, daje w końcu efekt: „awans" na strażnika pustego poligonu pancernego umożliwia życie poza sferą wojskowej codzienności. Uzyskana w ten sposób psychiczna swoboda pozwala na głębszą analizę literatury oraz podjęcie pierwszych prób literackich. Nie bez wpływu jest tu fakt, że z artystami stykał się młody Snerg we własnym domu na co dzień. Przybrana matka, Jadwiga Jędrzejewska-Ruff i drugi jej mąż, Jan Ruff byli plastykami, absolwentami ASP.
Jego główną pasją jest jednak fizyka, którą zamierza studiować. By ubiegać się o indeks wyżej uczelni musi zdać egzamin maturalny, do którego (w trybie eksternistycznym) przystępuje w 1963 roku. Uzyskuje najwyższe oceny z matematyki i fizyki. Najpewniej w wyniku nieporozumienia bądź – co bardziej prawdopodobne – konfliktu z polonistką (która pełniła jednocześnie funkcję dyrektora szkoły) otrzymuje ocenę niedostateczną z egzaminu z języka polskiego. Nie podejmuje już kolejnej próby. Zdarzenie to stanowi punkt zwrotny w życiu pisarza, dając początek wieloletniemu studiowaniu fizyki na własną rękę, a także inicjując – niewiele mniej ważny dla istoty twórczości Snerga – konflikt z systemem edukacji.
W czerwcu 1964 roku Adam Wiśniewski-Snerg poślubia Krystynę Wawer, młodszą o dwa lata koleżankę, z którą utrzymywane od wczesnej młodości kontakty towarzyskie przeradzają się w uczucie. Zamieszkują razem, jednak trudna sytuacja finansowa sprawia, że zajmują się pracami dorywczymi – oboje nie mają stałego zatrudnienia. Dla Krystyny Wawer, mimo pomyślnie zdanych egzaminów, brakuje miejsca na uczelni, jej mąż w wyuczonym zawodzie elektryka przepracowuje zaledwie kilka miesięcy.
Snerg utrzymuje się więc z udzielania korepetycji z matematyki i fizyki. Już w trakcie własnych przygotowań do egzaminu dojrzałości pomaga przyszłym maturzystom. Z czasem rozwija się, skupiając się na pracy z kandydatami startującymi w konkursowych egzaminach na wyższe uczelnie. Uzyskana w międzyczasie opinia znakomitego nauczyciela pozwala mu na wykonywanie tej pracy przez 12 lat, to jest do czasu pierwszych sukcesów na polu literatury. Sytuacja ta, trochę komiczna, przede wszystkim tragiczna i kuriozalna stanie się po latach inspiracją dla innego pisarza, Janusza A. Zajdla. Swoje opus magnum oprze on o historię liftera, człowieka z niską społeczną pozycją, który utrzymuje się – dzięki ukrywanej inteligencji – z wynoszenia na szczyt osobników przeciętnych. Zajdel, fizyk z dyplomem, doświadczyć musiał w tym względzie dysonansu poznawczego, który wykorzystał potem twórczo w Limes inferior. Znał on Snerga osobiście, więc bez większego trudu wybrał swojemu bohaterowi pasujący do pierwowzoru pseudonim – Sneer.
Jednocześnie duże plany wiąże Snerg z literaturą, którą postanawia zająć się zawodowo. Pisze opowiadania i bezskutecznie stara się o ich publikację w literackich periodykach. Pracę artystyczną utrzymuje w tajemnicy, korzystając jedynie ze wsparcia żony. Siłą rzeczy podejście takie musiało wiązać się z brakiem zrozumienia ze strony otoczenia dla „biernej postawy wobec życia” i napięciami w kontaktach z rodziną, zaniepokojoną brakiem długoterminowych perspektyw na ustabilizowaną przyszłość.
Rok 1968 przynosi upragniony sukces. W jednym z sierpniowych numerów lubelskiej „Kameny” ukazuje się opowiadanie Anonim. Za nazwiskiem autora nie pojawia się jeszcze drugi człon: Snerg. Niebawem się to zmieni. Pseudonim oznaczający „sumę energii” (erg jest jednostką energii w układzie CGS – odpowiednikiem dżula w układzie SI) pełnić będzie funkcję dwojaką: wyróżniać ma autora pośród innych twórców o tym samym nazwisku oraz wskazywać na bliski związek pisarza z ukochaną fizyką. Publikacja w prestiżowym czasopiśmie oznacza też koniec ukrywania przed światem swoich literackich inklinacji. Życie staje się prostsze, a ludzie życzliwsi – przynajmniej na jakiś czas.
W 1969 roku w „Miesięczniku literackim” ukazuje się kolejne opowiadanie: Byle podmuchem losu. Na tym etapie Snerg postanawia przerwać publikowanie krótszych form i skupić się na powieści. Tworzywo, w którym może zawrzeć więcej treści pozwoli na napisanie książki jakiej jeszcze nie było. Przebraną w formę powieści science fiction emanację wieloletnich dociekań na temat istoty czasu, zataczającej krąg hierarchii form życia, determinizmu, swobody działania człowieka jako jednostki i analizy jego zachowań w różnych uwarunkowaniach środowiskowych. Jest jeszcze szczególna teorią względności, przy pomocy której bohater powieści odkrywa nie tylko część prawdy o położeniu zamkniętej w probówce społeczności, ale daje dowód naukowych kompetencji autora. Wiśniewski-Snerg wyczuł, że wreszcie będzie mógł się wypowiedzieć i zostanie uważnie wysłuchany. W praktycznie każdym przypadku, a już na pewno w wykonaniu de facto debiutanta, karkołomna próba jednoczesnego wyrażenia tylu różnorodnych treści musiałaby zakończyć się porażką wprost proporcjonalną do ambicji autora. Snerg jednak nie miał najmniejszych wątpliwości, że żadne niepowodzenie nie może mieć miejsca.
Pedantycznie pisany, zmieniany, przepisywany, analizowany i znów zmieniany oraz przepisywany (przy ofiarnej pomocy żony Krystyny, której zresztą powieść zadedykuje) Robot zostaje ukończony w 1971 roku. Wydany w roku 1973 nakładem Wydawnictwa Literackiego z miejsca staje się sensacją, a autor zostaje uznany za objawienie polskiej fantastyki. Robot zwycięża w wielkim plebiscycie na najlepszą polską powieść fantastyczno-naukową napisaną w latach 1945–1975, co oznacza, że pokonuje najlepsze dzieła samego Stanisława Lema.
Rozpoczyna się okres popularności Snerga. Udziela wywiadów, spotyka się z fanami, jest zapraszany do telewizji. Stanowi to doskonałą sposobność by powtórzyć, że wpisana w Robota teoria nadistot nie jest literacką fikcją i fizyczne istnienie opisanych w niej bytów jest dla autora, jak sam stwierdza, faktem niewątpliwym. Naturalna skłonność wypowiadania się wyłącznie na tematy dla niego istotne powoduje, że unika rozmów o swojej osobie, nie odsłania życia prywatnego, pozostając na długie lata chyba najbardziej tajemniczym wśród naszych pisarzy. Z czasem przylega do niego pseudonim: „samotnik z Falenicy”.
Trudny charakter w coraz większym stopniu pogarsza relacje osobiste. Ostatecznie w 1974 roku rozpada się trwające dekadę małżeństwo. Krystyna Wawer wyjeżdża – czy raczej ucieka – na inny kontynent. Z czasem po raz kolejny wychodzi za mąż. Jest to porażka, z której autor Robota nigdy już się nie otrząsa.
W 1976 roku kończy kolejną powieść. Według łotra zostaje wydana w roku 1978, osiągając sukces, chociaż forma – w porównaniu do Robota – jest już skromniejsza. W powieści tej hierarchia aktorów realizowanego na wielkim planie trójwymiarowego filmu obrazuje różnice w „natężeniu świadomości” oraz odbiorze rzeczywistości, będącej udziałem osobników na różnych szczeblach rozwoju. W metaforze tej najniższą formą bytu są proste dekoracje filmowe. Następnie mamy manekiny, które różnią się dokładnością wykonania oraz stopniem autonomii. Potem pojawiają się „ludzie”… Najwyżej jest Reżyser, jak jednak wskazuje filmowa analogia, również on jest od kogoś zależny, nie jest istotą wszechmocną. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że słowo „metafora” nie jest tu określeniem pełnym. Snerg przekonany był o nieuchronności wynalazku „trójwymiarowego ekranu” wraz z uwięzionymi w nim, nieświadomymi uczestnikami spektaklu odgrywanego w fikcyjnej rzeczywistości. Podobnie jak poprzednio, również w tę powieść wplata autor szereg wątków pobocznych. Daje m.in. wyraz swojej antypatii dla uczelnianych autorytetów, które – w książkowym świecie – okazują się być manekinami najniższego rzędu, obwieszonymi za to dziesiątkami pustych tytułów.
W 1980 roku Snerg wydaje kolejną powieść. Napisany w roku 1978 Nagi cel znów przywołuje wizje trójwymiarowego ekranu, nazwanego stereonem. Tym razem jednak bohater (za sprawą przypadkowo spotkanego terrorysty) wykracza poza ramy odgrywanego w nim filmu swojego życia. Z pozycji istoty (czy może już Nadistoty?) świadomej fikcyjności otoczenia, uczestniczy w realizacji sensacyjnego scenariusza w kolejnym stereonie. Niektórzy z uczestników wirtualnego widowiska są „prawdziwi”, choć pochłonięci sugestywnością trójwymiarowej projekcji nie pamiętają świata poza ekranem. Inni są jedynie sztucznym bytem – wytworem maszyny. Czy jednak takie rozróżnienie, wśród „śpiących na jawie” w ogóle ma sens? Czy można powiedzieć, że fizyczny przedmiot istnieje obiektywnie, skoro i bez stereonu wiadomo, że silna sugestia wywołać może złudzenie od rzeczywistości dla zahipnotyzowanego nierozróżnialne? To tylko niektóre pytania, jakie zadaje Snerg w swojej powieści (próbując na nie częściowo odpowiedzieć). W Nagim celu, oprócz wątków sensacyjnych i typowych dla autora filozoficznych monologów-kolaży wypowiadanych ustami bohaterów, odnaleźć też można nastrój melancholijny, miejscami intymny. Całość oddziałuje więc silnie drogą pozaintelektualną.
Z Nagim celem wiąże się pewna anegdota, którą przytacza Lech Jęczmyk, były redaktor naczelny „Nowej fantastyki”. W latach 1978–1984 pełnił on w „Czytelniku” funkcję kierowniczą, był też – na żądanie Snerga – redaktorem przyjętej do publikacji powieści. W zakończeniu przygotowanej do druku książki Snerg zawarł opis rozdartej piorunem sosny. Jęczmyk zagalopował się i pochwalił Snerga za zręczne wpisanie w powieść symbolu polskiej literatury. Chodziło naturalnie o sosnę z Ludzi bezdomnych Żeromskiego. Dowiedziawszy się, że dendrologiczna symbolika nie nosi znamion oryginalności, autor Nagiego celu natychmiast wykreślił nieszczęsne drzewo z finału swojej powieści.
W 1989 roku ukazuje się Arka. Ostatnia ukończona i wydana za życia powieść Adama Wiśniewskiego-Snerga jest świetnym pretekstem do mikro retrospektywy jego twórczości. Po Robocie uznanym powszechnie (co nie znaczy, że słusznie) za największe dzieło pisarza, każda kolejna powieść była odcięciem się od poprzedniej, dowodem, że to autor, a nie czytelnik, kieruje ewolucją książkowych światów. Najtrudniej było chyba z Według łotra, kiedy pokusa napisania drugiego Robota była największa. Czytelnicy, którzy pragnęli powtórki zostali więc przesiani dosyć szybko. Potem krąg fanów topniał już stopniowo, stanowiąc w latach osiemdziesiątych populację mikroskopijną. W przypadku napisanej w 1985 roku Arki o ewolucji nie mogło już być mowy, wszak treść książki wprawiła w osłupienie nawet wytrawnych recenzentów, rutyniarzy oswojonych z dziwactwami współczesnej fantastyki. Pisze o tym Maciej Parowski, w swojej recenzji Statek szaleńców, sam będąc nieco skonfundowanym.
Akcja powieści, nie mającej już wiele wspólnego z science fiction, rozgrywa się w zasadzie w psychice głównego bohatera. Znów mamy tu do czynienia z brakiem porozumienia, jednak nie chodzi już o naturalną barierę dzielącą poszczególne generacje życia. Izolacja występuje w obrębie umysłu, który z surowca rzeczywistości poprzez indywidualną interpretację tworzy subiektywny świat, w którym co prawda jest miejsce na komunikację z innymi światami, jednak niesie ona w najlepszym razie tylko pozór zrozumienia. Jest to gorzki model ludzkości, wewnątrz którego każda jednostka dryfuje przez swoje życie samotnie, czasem tylko stykając się z innym bytem. Spotkanie takie, wobec braku obiektywnego punktu odniesienia, może jedynie samotność pogłębić. To zresztą jedna z wielu możliwych do przeprowadzenia interpretacji świata Arki, gdyż konstrukcja powieści pozbawiona jest jednoznaczności. Pośród wielu psychologicznych obserwacji autor przedstawia swoją teorię bezpieczeństwa, której zaczątek uważny czytelnik odnajdzie we wcześniejszej twórczości pisarza. Według Snerga subiektywne poczucie bezpieczeństwa jest siłą, która wraz z pobudzeniem emocjonalnym decyduje o kondycji psychicznej człowieka. Komplet stanów emocjonalnych możliwy jest więc do wyrażenia za pomocą układu współrzędnych prostokątnych, gdzie oś pozioma to pobudzenie emocjonalne, a pionowa to poziom bezpieczeństwa.
W drugiej połowie lat 80. Snerg publikuje niewiele. W 1987 roku w wyniku rozmów z Markiem Ruffem (synem Jadwigi z drugiego małżeństwa) formułuje artystyczną koncepcję decentryzmu, w której postuluje umieszczenie tematu dzieła sztuki poza jego obszarem. Obejmuje też swoisty patronat nad decentrystyczną pracą dyplomową Ruffa, obronioną na Wydziale Malarstwa warszawskiej ASP. W tym samym roku w wywiadzie dla „Fantastyki” zapowiada nową powieść, której nadaje tytuł Każdemu niebo. Więcej, zdradza autorską koncepcję, według której ostatnia pozycja stanowić będzie zamknięcie cyklu złożonego z poprzednio wydanych powieści. Cykl miałby nosić tytuł Karcer i niebo wcielenia. Całość łączy bohater pierwszoplanowy, za każdym razem ten sam, „noszący tylko inną maskę”. Słusznie zauważa po paru latach Parowski, że najprawdopodobniej sam autor dopiero co poznał prawdziwą tożsamość tego bohatera, odkrywając przy tym nieznaną prawdę o własnej twórczości. Każdemu niebo nie zostanie jednak nigdy ukończone.
Pisząc o rzeczach nieukończonych, warto wspomnieć o przygodzie Snerga z filmem. Napisał on w latach 70. na podstawie Robota scenariusz do serialu telewizyjnego. W następnej dekadzie powstał kolejny scenariusz, tym razem oparty o powieść Według łotra. Oba filmy nie zostały zrealizowane, a Snerg we wspomnianym wyżej wywiadzie z 1987 roku określa próby przełożenia swoich książek na język filmu mianem rzeczy odrażającej. Nie wspomina natomiast, że wcześniej jeden scenariusz udało się zrealizować. Chodzi tu mianowicie o krótkometrażowy film Etc… w reżyserii Katarzyny Latałło, wyprodukowany w 1973 roku w studiu Se-Ma-For. Późniejsze niepowodzenia uczyniły jednak ze Snerga zdecydowanego przeciwnika ekranizacji swojej prozy.
Snerg, rzecz jasna, nie porzuca swojej największej namiętności – fizyki. Własne przemyślenia na temat konstrukcji fizycznej rzeczywistości opracowuje i porządkuje, by wkrótce przedstawić je w formie książkowej rozprawy. Ciężko jest stwierdzić jak długo trwały prace nad Jednolitą teorią czasoprzestrzeni. Niektóre zawarte w niej myśli obecne są szczątkowo we wczesnej twórczości. Bliskim Snerg od dłuższego już czasu daje do zrozumienia, że ma w zanadrzu „dużą rzecz”, aczkolwiek nie zdradza bliższych szczegółów swojej pracy, by nie powiedzieć, że utrzymuje ją w tajemnicy. W podsumowaniu Jednolitej teorii czasoprzestrzeni pisze: „Jest trzydziesty pierwszy grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku. Dwanaście lat przed początkiem trzeciego tysiąclecia naszej ery – pisząc te słowa – ogłaszam koniec epoki archaicznej”. Świadczy to o randze jaką nadaje swojej teorii, jak również emocjonalnym zaangażowaniu. Usiłuje w niej przedstawić odmienny obraz fizycznej przestrzeni i czasu oraz ujednolicić zjawiska zachodzące w mikro i makroskali. Do swojej teorii wprowadza Snerg pojęcia „tworzywa czasoprzestrzennego” i „fali czasoprzestrzennej”. Interakcje pomiędzy tymi bytami fizycznymi konstytuują istnienie przestrzeni, próżni i materii.
Tematyka tej pracy oraz zmiany ustrojowe jakie zaszły w tym czasie w Polsce sprawiają, że Snergowi z trudem udaje się książkę wydać. Ukazuje się jednak w 1990 roku nakładem niszowego wydawnictwa. Stosunek Snerga do powodzenia swojej teorii jest nieco dwuznaczny. Bezsprzecznie przekonany jest o jej słuszności, wierzy w rozwinięcie teorii przez „odważną osobę pozbawioną uprzedzeń”. Z drugiej strony świadomie unika sformalizowania swojego wykładu za pomocą aparatu matematycznego. Wobec braku możliwości weryfikacji teorii przy użyciu typowych dla fizyki teoretycznej mechanizmów, trudno było liczyć na znaczący odzew ze strony środowiska naukowego. Snerg bezsprzecznie zdawał sobie z tego sprawę. Nie jest też do końca prawdą, że Jednolita teoria czasoprzestrzeni nie doczekała się merytorycznych recenzji, chociaż za każdym razem były negatywne. Jest to jednak temat na dłuższe opracowanie.
W latach 90. nie dzieje się chyba wiele. W krótkiej wypowiedzi z 1991 roku dla „Nowej fantastyki” nadal deklaruje wiarę w powodzenie swojej teorii. Odcina się już od fantastyki, prognozując, że będzie się ona musiała poddać prawom rynku, stanie się irracjonalna i infantylna. Na tego typu uległość nigdy by sobie nie pozwolił. Na koniec stwierdza: „(…) to nie są już moje problemy. Nie zamierzam wychodzić czytelnikom na spotkanie, by ich zadowolić. (…) Piszę książki właściwie bez nazwy, zupełnie inne niż kiedyś. Jestem w innym miejscu, fantastyka przestała mnie interesować”. W rzeczywistości przeżywa kryzys twórczy spotęgowany problemami zdrowotnymi, w szczególności głęboką depresją.
W 1995 roku publikuje jeszcze w „Nowej fantastyce” opowiadanie pod tytułem Rozdwojenie. Nienawidzi tego opowiadania, nienawidzi jego autora… „Źródło już wyschło” – mówi swojej przybranej matce (i najbliższej mu osobie) na pożegnanie. Wkrótce odbiera sobie życie w falenickim domu. Sporą część niepublikowanych tekstów zabiera ze sobą. Ostatnim, który pozostawia jest kartka z napisem: 23 VIII 1995. Umiera jako autor praktycznie zapomniany.
Mógł by to być koniec opowieści o samotniku z Falenicy. Podobnie jak w przypadku wielu innych artystów tak się jednak stać nie może. Nagła śmierć wywołuje szok w środowisku pisarzy i krytyków związanych z fantastyką. Trzeba tu zaznaczyć, że po zmianie ustroju i załamaniu popytu na dobra kulturalne trudna sytuacja popularnych niegdyś pisarzy nie była niczym osobliwym. Mimo to koledzy po fachu, szczególnie ci, którzy osobiście zetknęli się niezłomnym i bezkompromisowym charakterem pisarza, nie mogą uwierzyć w tak tragiczny finał. Niecały rok po śmierci Snerga, Marek Oramus publikuje w „Nowej Fantastyce” wspomnienia bliskich, które po raz pierwszy umożliwiają głębszy wgląd w jego prywatne życie. Znajomi pisarza przynoszą do redakcji cudem zachowane opowiadania z początków jego pisarskiej drogi. Całość składa się na obraz w równym stopniu niezwykły, co tragiczny. „Czemu dotąd milczeliście?“ – pyta retorycznie na otwarcie numeru Maciej Parowski. Rozpoczyna się powrót Wiśniewskiego-Snerga z literackiego niebytu.
Prawa autorskie do twórczości Adama Wiśniewskiego-Snerga dziedziczy jego brat, Stanisław. Wkrótce przynosi do redakcji „Nowej Fantastyki” niepublikowane wcześniej opowiadania pisane w różnym okresie życia. Zostały one przez Stanisława przepisane (głównie z pozostawionych rękopisów) i poprawione. Niektóre zostały przez niego dokończone bądź ich ostateczny wygląd był wynikiem połączenia kilku różnych tekstów (w tym zapisów snów i poezji). Mimo tych kontrowersyjnych zabiegów, większość opowiadań prezentuje wysoki poziom. Jedno z nich, Horda (opublikowane w 1997 roku pod zmienionym tytułem Dzikus; w istocie kompilacja fragmentów dwóch rozpoczętych powieści) zdobywa w dwa lata po śmierci autora nagrodę SFinks w kategorii Polskie Opowiadanie Roku.
W latach 1997–1998 ukazują się pierwsze pośmiertne wznowienia prozy Snerga. Pojawiają się też dwie nowe powieści (Oro i Trzecia cywilizacja), wątpliwej proweniencji, podpisane jednak jego nazwiskiem. Czynią wiele szkody dla reputacji pisarza, choć nawet pobieżna analiza treści obu pozycji musi rodzić pytanie o ich autentyczność. W 2001 roku, w atmosferze sensacji związanej z próbą oskarżenia twórców filmu Matrix o plagiat (w filmie miały rzekomo znaleźć się liczne zapożyczenia z prozy Snerga), ukazuje się zbiór Anioł przemocy i inne opowiadania. Zebrano w nim 20 krótszych tekstów Wiśniewskiego-Snerga (opowiadaniem nie jest Teoria nadistot), w tym sporo niepublikowanych. Zbiór stanowi dobre zamknięcie jego bibliografii, uzupełniając ją – chyba ostatecznie – o wszystko, co powinno zostać wydane, by ukazać pełny obraz twórczości pisarza.
Dwie dekady po śmierci Snerga można już stwierdzić, że nie ziścił się scenariusz najgorszy. Nie jest on pisarzem zapomnianym. Jego nazwisko znajduje się w czołówce krajowych autorów gatunku i nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić. W rozmaitych plebiscytach Robot ma już swoje stałe miejsce na podium, gdzie uznawany jest za jedną z najlepszych polskich powieści science fiction wszech czasów. Wznowienia książek – także w formie elektronicznej – sprawiają, że jego proza dociera do nowych pokoleń czytelników, niekoniecznie fanów fantastyki naukowej. Twórczość Snerga bywa tematem analiz, prac doktorskich, a nawet monografii. Jednak przede wszystkim stanowi ona niewyczerpane źródło inspiracji, pozwala spojrzeć na świat z innej, ciągle zaskakującej perspektywy. Wszystko to sprawia, że na Adama Wiśniewskiego-Snerga nie patrzy się już tylko, jak na tajemniczego autora Robota, ale znajduje się w nim pisarza o wszechstronnym i intrygującym dorobku. Zawsze na to zasługiwał.